W warszawskiej Szkole Samurajów szkolą się zawodnicy, którzy regularnie przywożą medale z mistrzostw świata. Na zawody jeżdżą za własne pieniądze i dla własnej satysfakcji, a o ich sztuce mało kto w Polsce słyszał. Mimo to ta szalona drużyna reprezentuje nasz kraj godniej niż niejeden znany sportowiec.
Dyscyplina, o której mowa, to chanbara. To japońskie słowo oznacza „bijatykę na patyki” i ona właśnie była inspiracją dla sportowej chanbary, zwanej Spochan, stworzonej przez mistrza Tetsundo Tanabe. Znalezione na ziemi patyki, z którymi ganiają się dzieci na całym chyba świecie, zastąpiono dmuchaną lub piankową bronią. Ustalono zasady walki i przeniesiono ją do sal treningowych. Polską sekcję Spochan założył w 2006 r. shihan Tomasz Piotrkowicz (w latach 70. jeden z pionierów japońskich sztuk walki w Polsce). Od tego czasu, niezależnie, ile masz lat, możesz bić się z przyjaciółmi dmuchanym mieczem i jednocześnie uprawiać poważną sztukę walki.

Coś więcej niż sport
„Chanbara to coś więcej niż sport. To przede wszystkim świetna zabawa, podczas której można bezkarnie okładać się z kolegami” – pisze sensei Michał Piotrkowicz, instruktor Spochan. – „Można staczać bitwy drużynami lub na zasadzie „każdy na każdego”. To trochę taki szermierczy paintball. Można sprawdzić, czy rycerz mógłby pokonać samuraja, konfrontując różne sposoby walki, a nawet poszczególne bronie między sobą. Obok siebie, na równych zasadach mogą stanąć osoby uprawiające chińskie, filipińskie czy japońskie sztuki walki i szermierkę europejską. Chanbara jest nową, szaloną dyscypliną, której może i powinien spróbować każdy, kto kiedykolwiek przenosił się w myślach na średniowieczne pola bitew i marzył o epickich pojedynkach tak samo jak ja” („Szalone miecze”, Spochan Polska, 2012 r).
Spochan to dwanaście rodzajów broni (całkowicie bezpiecznej) i krótkie pojedynki do pierwszego trafienia. Ponieważ zawodnicy trenują przede wszystkim technikę i czujność, zakłada się, że w prawdziwej walce trafienie to byłoby ostateczne. Na zawodach jeden startujący może brać udział zaledwie w kilku kategoriach, a na mistrzostwach świata – w dwóch. Od 2009 roku polska sekcja chanbary, „Szalone miecze”, bierze udział w mistrzostwach świata i zdobywa medale w różnych konkurencjach. W 2013 roku przeprowadzili zbiórkę crowdfundingową na wyjazd do Japonii. Wrócili obwieszeni medalami.

Chanbara na igrzyskach olimpijskich?
„W Chanbarze poza ogólną pozytywną energią jaką daje walka – okładanie się bez ograniczeń ze znajomymi, najwięcej satysfakcji sprawia świadomość, że robisz postępy. Podczas kolejnych konsekwentnych treningów zaczyna się zauważać swoje nawyki i błędy, które może wykorzystać przeciwnik. Poza systematycznym szlifowaniem samej techniki, tak naprawdę pracujesz nad sobą – starasz się kontrolować odruchy, ćwiczysz koncentrację, uczysz się obserwować innych” – pisze Michał Polak we wspomnianym e-booku „Szalone miecze”. Michał trenuje Spochan od sześciu lat, ma stopień mistrzowski i na koncie ładnych kilka medali, w tym trzy z mistrzostw świata.
Chanbara nie jest w Polsce popularna, chociaż ma wielu sympatyków w innych krajach. Z pewnością nie jest tak elegancka i widowiskowa, jak szermierka czy Battodo – walka ostrym mieczem samurajskim. Jednak tym, co zawodnicy lubią w chanbarze, jest możliwość kontaktu – rzeczywistego sprawdzenia swoich umiejętności w sposób niemożliwy w przypadku broni, która mogłaby faktycznie zranić partnera.

– Ten sport miał być sportem pokazowym na olimpiadzie w 2020 roku – mówi Michał Polak. – Zgłoszono Spochan i przeciąganie liny. Trudno będzie jednak dopuścić do olimpiady sport, którego system oceny nie jest skodyfikowany, a wynik zależy od sędziów.
Tym, co zwraca uwagę w Spochan, jest możliwość podjęcia treningów w każdym wieku. W Warszawie pod okiem doświadczonych instruktorów ćwiczą zarówno dzieci, jak i seniorzy. Dzieciaki atakują mistrzów piankowymi mieczami (i niekiedy zwyciężają), a dojrzali uczniowie mogą przystąpić do nauki nawet nie mając doświadczenia w innych sztukach walki.
„Szalone miecze” mają bogate plany na bieżący rok: turniej pokazowy w Holandii, turniej w Pradze, zawody na Słowacji, otwarte mistrzostwa Polski i wreszcie mistrzostwa świata w Tokio w grudniu.
***
Co sądzisz na ten temat? Piszcie: listy@igimag.pl
Za najlepsze listy przyznamy nagrody!
