Ludzie zapewne spożywali miód od tysięcy lat. Wiemy z całą pewnością, że znano go w starożytnym Egipcie. Przez wieki stosowano go jako składnik wielu produktów spożywczych i napojów, środek słodzący i aromatyzujący oraz leczniczy. W kartach historii miodu znajduje się również ta zapisana przez dawnych Słowian.
Owoc pracy pszczół stał się bohaterem wielu opowieści i mitów starożytnych kultur. W starożytnej Gruzji miód „towarzyszył” zmarłych w ich pośmiertnej podróży. Podobnie robili Grecy – w jednym z greckich grobowców znaleziono ślady miodu na wewnętrznej powierzchni glinianych naczyń. Znalezisko datuje się na pięć i pół tysiąca lat.
Złoty pokarm i złoty interes
Jeszcze starsze są informacje oraz sposoby stosowania miodu wyryte na glinianych tabliczkach przez pierwszą wielką cywilizację – Sumerów. Starożytni Egipcjanie składali miód w ofierze swoim bogom oraz stosowali w kuchni jak przyprawę. Nie małą funkcję pełnił również w wierzeniach rodowitych Kanaańczyków, gdzie wykorzystywany był podczas obrzędów religijnych.
Z kolei pierwsze zapiski dotyczące hodowli pszczół i produkcji miodu pochodzą z Egiptu. Mieszkańcy państwa położonego nad Nilem wierzyli, nie bezpodstawnie, że miód wpływa na urodę i zdrowie. Greccy bogowie, podobnie jak Egipscy, chętnie spożywali miód, nazywając go „złotym pokarmem”. O miodzie pisali Homer, Platon, Arystoteles i Hipokrates. Warto dodać, że kultury Bliskiego Wschodu używały miodu również do balsamowania zwłok.
Po upadku Grecji miód wyruszył na podbój Rzymu. Obywatele Wiecznego Miasta uczynili z pszczelarstwa jedną z najważniejszych gałęzi swojej gospodarki.
Nasz bohater pojawia się również na kartach Pisma Świętego. To właśnie z Biblii pochodzi powiedzenie: „kraina miodem i mlekiem płynąca” wskazująca na utożsamianie miodu ze szczęściem i dobrobytem.

Jednak miód nie należy jedynie do Europy. W starożytnych Indiach pisano o nim w Wedach, księgach hinduizmu oraz ówczesnych „dokumentach medycznych”. W Chinach sztuka pszczelarstwa (Mi feng) istniała od niepamiętnych czasów. Starożytny myśliciel Fan Li w księdze „Złote zasady sukcesu w interesach” poświęcił wiele kart sztuce pszczelarstwa.
Najstarszy znany ślad zbierania miodu to liczące ponad osiem tysięcy lat malowidło naskalne w jaskini Arana w Hiszpanii. Przedstawia ono zbieraczkę miodu wybierającą go z dziko założonych gniazd pszczelich.
Dawni Słowianie i miód
Nasi przodkowie, podobnie jak inne kultury, nie stronili od miodu. Gall Anonim nazywał Polskę krajem, który „obfituje w […] miód” i „gdzie, […] las miodopłynny”.
We wczesnym średniowieczu na terenach współczesnej Polski pozyskiwanie miodu z reguły odbywało się na zasadach podobnych do tych znanych z prehistorii. Miód po prostu podbierano dzikim pszczołom, choć wraz z powstawaniem pierwszych grodów pojawiła się również wyspecjalizowana hodowla zwana „bartnictwem”.
Terminem, który musimy sobie przyswoić, jest „dzianie barci”. Słowo barć znaczało pierwotną formę ula wydrążonego w pniu drzewa. Zbieranie miodu, czyli „dzianie barci” odbywało się za pomocą urządzenia zwanego piesznią. Narzędzie to znane jest z całego terytorium słowiańszczyzny.

„Dzianie barci” odbywało się oczywiście w puszczy. Wybierano stare drzewa, o grubym pniu i pozbawione gałęzi. Barcie drążono na wysokości kilku metrów i aby potem zebrać „złoty pokarm” trzeba było się wspinać. Bartnicy byli wyposażeni w specjalne sprzęty, które pomagały im osiągnąć cel. Były to prymitywne drabiny, tzw., „ostrwie”, czyli młode pnie z przeciętymi gałęziami. Oprócz nich używano również innych narzędzi. Były to leziwy, haki oraz wieszane na gałęziach deski do siedzenia. Taki zestaw znaleziono w datowanym na X wiek materiale archeologicznym w Nowogrodzie. Z kolei podbieranie miodu z leśnych pasiek, zwane „łaźbieniem”, odbywało się w okresie między lipcem a wrześniem.
„Uliszcza”
Barcie ukryte w lasach miały jednak wiele minusów. Poza tym, że były daleko, ich pielęgnacja była uciążliwa i długotrwała, to jeszcze istniało spore ryzyko spotkania z nieproszonym gościem – niedźwiedziem. Takie sytuacje nie należały do najprzyjemniejszych i często kończyły się śmiercią bartnika. Zaczęto więc myśleć nad innym sposobem pozyskiwania miodu, bezpieczniejszy i prostszym.
W ten sposób nasi przodkowie stworzyli pierwsze „uliszcza” na leśnych polanach i w pobliżu uprawianych pól. Najstarszy typ ula to ul kadłubowy. Właściwie niewiele różnił się od barci – był po prostu wyżłobionym pniem z daszkiem. Pozostałości takich uli znaleziono, chociażby w Oldenburgu na terenie dzisiejszych Niemiec. Ul kadłubowy opisał arabski podróżnik ibn Rosteh, który zwrócił uwagę, że Słowianie mają „rodzaj naczynia zrobionego z drzewa, którego używają jako gniazda dla swych pszczół i miodu i nazywają je ulszdź”. W ten sposób na początku X wieku została utrwalona nazwa „uliszcze”. Była to, wbrew pozorom, prawdziwa rewolucja w dziedzinie pozyskiwania „złotego pokarmu”.

Jak już wspomniałem, „uliszcza” ustawiano na polach i leśnych polanach, choć Kosmas pisze, że „w lesistych miejscach ogromnie mało”. Może to świadczyć o tym, że bardzo szybko zorientowano się, że pszczoły nie tylko „dają” miód, ale również zapylają różne rodzaje roślin, w tym te, które nasi przodkowie uprawiali.
Od słowa do słowa bartnicy stworzyli uliszcze nowej generacji, tzw. ul leżakowy. Znalezisko z Kalisza datowane na XI wiek świadczy, że ten rodzaj uliszcza pojawiał się już w grodach i podgrodowych zagrodach.
Bartnictwo w gospodarce dawnych Słowian, jak wynika z badań prowadzonych przez Hannę i Pawła Lisów, odgrywało rolę zajęcia bardzo ważnego, choć niepriorytetowego. Jego głównym celem było zapewnienie cukru, którego odpowiedniej ilości nic innego zapewnić nie mogło.
Miód pitny
Nie wolno również zapomnieć o miodzie pitnym – ten pierwszy raz pojawił się na arenie dziejów za sprawą Priskosa z Panion, który w 448 roku n.e. tak opisywał swoje poselstwo do Atylli: „Dostarczono nam […] zamiast wina czegoś, co tam na miejscu nazywa się medos”.
Miód pitny badacze z Grodziska Żmijowiska określają jedynie jako dodatek do bartnictwa, choć również i oni wskazują, że był wykorzystywany w rytuałach oraz obyczajach, czy szerzej – kulturze. „Oto już idę do was, przygotujcie dużo miodu w grodzie, w którym zabiliście męża mojego, niech popłaczę nad grobem jego i sprawię tryznę” – czytamy w „Powieści Lat Minionych”. Z kolei książę ruski Włodzimierz w 986 roku powiedział posłom z Bułgarii Nadwołżańskiej, że „Dla Rusi picie jest weselem, nie możemy być bez tego”.
Według opisów ibn Rosteha zapasy miodu pitnego w książęcej piwnicy osiągnęły w roku 1146 wielkość 500 „berkowców”. Według W. Hensla można tę ilość przeliczyć na… 81 900 kilogramów.

Miód pitny wpędzał nas czasami w kłopoty. Świadczą o tym słowa Henryka IV, cesarza niemieckiego, który był wielbicielem słowiańskiego trunku: „Jeśli Słowianie nie dostarczą w określonym terminie miodu [pitnego], należy ich dopóty trzymać w łańcuchach, dopóki powinności swej nie spełnią”.
Bartnictwo to nie tylko miód, ale również wosk wykorzystywany do produkcji świec oraz w niektórych technikach złotniczych. Ekonomiczny walor pozyskiwania miodu został zauważony już za czasów pierwszych Piastów. „Podobnie jak w przypadku łowiectwa, książęce regale dawało przywilej urządzania barci i handlu jej produktami właśnie księciu” – piszą Hanna i Paweł Lis.
Nie pozostaje nic innego jak tylko śladem naszych przodków zdobyć miód pitny i pić go ku chwale Peruna. Sława!
***
Co sądzisz na ten temat? Piszcie: listy@igimag.pl
Za najlepsze listy przyznamy nagrody!
