Lataj odpowiedzialnie, albo możesz zapłacić wysoką cenę – można przeczytać na plakatach kampanii „One too many” (O jeden za dużo) na dziesięciu lotniskach w Wielkiej Brytanii. Jaką cenę? Nie tylko opóźnienie czy odwołanie rejsu, konieczność zmiany wakacyjnych planów, ale także więzienie. Autorzy kampanii przestrzegają, że pasażer pod znacznym wpływem może nie tylko nie zostać wpuszczony na pokład, ale nawet nie przejdzie odprawy.
Piszę ten felieton na lotnisku w Luksemburgu w oczekiwaniu na lot do Polski. Port niewielki, sklepy dwa, bary takoż. Ceny jak to na lotniskach, raczej nie dla klienta dyskontów. Pasażerowie też jacyś generalnie inni – eurokraci, biznesmeni, większość ze wzrokiem w laptopach czy papierach. Zataczający się amator wyskokowych trunków raczej się tu nie napatoczy, zresztą umarłby pewnie w takim Luksemburgu z nudów i pragnienia.
Ja spędziłam tu intensywny tydzień zwiedzając popadając w zadumę przed siedzibą Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, czytając miejscową prasę (piszą o „nacjonalistycznym polskim rządzie”) z rzadka zaglądałam do Internetu. A jak już zajrzałam, to wyczytałam na stronie BBC, że na największych brytyjskich lotniskach rusza kampania „One too many” (O jeden za dużo). Jej celem jest uświadomienie pasażerom konsekwencji ich niewłaściwego zachowania na pokładzie samolotu po spożyciu alkoholu.
Alkohol jest dla ludzi? Nie wszystkich
Jestem niepijącą alkoholiczką, nie piję ponad ponad 12 lat. Przestawałam pić w czasach, kiedy jeszcze nie było zakazu spożywania na pokładzie alkoholu, zakupionego w strefie wolnocłowej. W ramach serwisu linie lotnicze także częstowały alkoholem. Piłam na pokładzie i ja. Dla rozluźnienia, dla zaśnięcia, dla zabicia czasu. Teraz wiem, że alkohol jest dla ludzi, ale nie jest dla mnie. Osoby pod wpływem generalnie mi nie przeszkadzają, dopóki nie naruszają mojego komfortu, strefy bezpieczeństwa i wolności. Pewnie tak samo myśli większość pasażerów.
A o takie naruszenie szczególnie łatwo, kiedy przez kilka godzin jest się zamkniętym w trochę tylko większej puszce i kilka tysięcy metrów nad ziemią.
Lataj odpowiedzialnie, albo możesz zapłacić wysoką cenę – można przeczytać na plakatach na dziesięciu lotniskach w Wielkiej Brytanii. Jaką cenę? Nie tylko opóźnienie czy odwołanie rejsu, konieczność zmiany wakacyjnych planów, ale także więzienie. Autorzy kampanii przestrzegają, że pasażer pod znacznym wpływem może nie tylko nie zostać wpuszczony na pokład, ale nawet nie przejdzie odprawy. Jeżeli zaś pasażer będzie awanturujący się już na pokładzie, a jego zachowanie zmusi kapitana do wcześniejszego lądowania, delikwent będzie musiał liczyć się z karą w wysokości nawet 80 tysięcy funtów czy aresztem. Może być także tak, że przez dwa lata nigdzie nie poleci, bo na tyle trafi do więzienia. A linia, która ucierpi przez pijanego pasażera, będzie mogła wydać mu zakaz wstępu na pokład.
Pijany Polak w samolocie
Google pokazuje około 234 tysiące wyników wyszukiwania hasła „pijany Polak w samolocie”. Są filmiki i opisy przypadków. A to jeden delikwent przewrócił się w samolocie na dziecko, zaś policjantom tłumaczył, że było mu tak smutno wracać na emigrację po świętach, że z tego żalu zaczął na lotnisku pić. Inny złamał współpasażerowi palec. Kolejny próbował otworzyć drzwi samolotu, bo myślał, że to toaleta. Byli też amatorzy bombowych żartów, bójek z personelem pokładowym czy palenia na pokładzie wbrew zakazowi. Linie lotnicze są dla takich wyczynów bezlitosne. Po wylądowaniu na amatora lotu z promilami czeka policja, sądy wymierzają kary, przewoźnicy wpisują takiego pasażera na czarną listę. I nic nie działa. Ostatni przypadek z tego tygodnia – zachowanie pijanego obywatela w samolocie z Warszawy na Madagaskar zmusiło kapitana do lądowania w Kenii. Polak został wyprowadzony w kajdankach.
Czy w Polsce jest możliwa kampania „Piłeś? Nie lecisz!”? Możliwa pewnie tak, ale wątpię, by była skuteczna. Od lat nieskuteczne jest hasło „Piłeś? Nie jedź!”. Polacy wciąż wsiadają za kierownicę po alkoholu, powodują wypadki, zabijają siebie i innych. Media pełne są przerażających statystyk, a mimo to kierowanie samochodem pod wpływem znajduje coraz to nowych naśladowców. Pijany Polak w samolocie – choć nim nie steruje – również stwarza zagrożenie. I dla siebie, i dla współpasażerów. Alkohol zawsze wyłącza myślenie tak samo. Warto o tym pamiętać, zanim jeszcze przed wakacyjnym lotem odleci się zbyt wcześnie.
***
Co sądzisz na ten temat? Piszcie: listy@igimag.pl
Za najlepsze listy przyznamy nagrody!

Wciąż ma serce po radiowej stronie. Jest niepijącą alkoholiczką, psychofanką U2, lubi, kiedy gapi się na Bałtyk, a Bałtyk na nią. Nie zaśnie, jak nie przeczyta choćby kilku stron książki. Lubi fotografować, jeść, podróżować i pisać.