Dlaczego nie warto mieć książek – satyryczne spojrzenie na problem
W czasach, gdy książki wciąż uchodzą za symbol mądrości, kultury i dobrego smaku, coraz częściej można spotkać się z opinią, że ich posiadanie jest zwyczajnie… niepraktyczne. Oczywiście nie mówimy tutaj o elektronicznych plikach, które można skasować jednym kliknięciem, ale o prawdziwych, papierowych tomach, które zajmują półki, gromadzą kurz i psują relacje rodzinne. Poniższy tekst to przewrotne spojrzenie na „największe wady posiadania książek”, które – gdyby tylko wziąć je na poważnie – mogłyby zniechęcić każdego do kolekcjonowania literatury.
Książki jako wrogowie przestrzeni
Zajmują miejsce, które można by lepiej wykorzystać
Największy problem z książkami polega na tym, że mają one nieprzyzwoitą skłonność do rozrastania się w domu. Zaczyna się od jednej półki, potem jest regał, potem dwa regały, aż w końcu w salonie pojawia się biblioteczka przypominająca magazyn archiwum państwowego. A przecież w tym samym miejscu mogłyby stać praktyczne rzeczy: ekspres do kawy, kolejny telewizor albo chociaż półka z gadżetami do gier komputerowych.
Gromadzą kurz i alergeny
Nie można zapominać, że książki to idealne środowisko dla kurzu, roztoczy i pajęczyn. Zamiast wspierać zdrowie, powodują kichanie, łzawienie oczu i katar. Książka, która miała rozwijać umysł, nagle staje się winna przeziębienia w środku lata.
Książki jako źródło problemów społecznych
Powód do kłótni w domu
Wiele rodzinnych awantur rozpoczyna się od niewinnego pytania: „Czy naprawdę potrzebujesz TEJ książki?”. Książki są bowiem jak nieproszona rodzina – wciąż się pojawiają i nikt nie wie, skąd ich tyle. Partnerzy oskarżają się o rozrzutność, dzieci krzyczą, że nie mają miejsca na swoje zabawki, a kot protestuje, bo regał zasłonił mu ulubione okno.
Ryzyko wywyższania się
Ktoś, kto posiada dużo książek, może stać się nieznośnie arogancki. Wystarczy, że usiądzie przy stole i zacznie zdania od: „Widziałem to w książce” albo „Czytałem o tym niedawno”. To skutecznie psuje każdą imprezę rodziną i powoduje, że znajomi przestają dzwonić.
Książki jako zagrożenie dla finansów
Niepotrzebny wydatek
Papierowe książki kosztują coraz więcej. Kupowanie ich to inwestycja bez zwrotu – nie przyniosą odsetek, nie zwiększą wartości mieszkania, a na rynku wtórnym sprzedają się gorzej niż telewizory kineskopowe. Zamiast zainwestować w kryptowaluty, niektórzy inwestują w powieści historyczne – i to się naprawdę źle kończy.
Uzależnienie kolekcjonerskie
Wielu ludzi nie potrafi przestać kupować książek. Nazywa się to syndromem nieprzeczytanych stosów, czyli gromadzeniem dzieł, które nigdy nie zostaną otwarte. Biblioteczka rośnie, a portfel chudnie. To hobby równie kosztowne jak kolekcjonowanie winyli, z tą różnicą, że książek nie można przynajmniej odtwarzać na gramofonie.
Książki jako narzędzie opresji psychicznej
Obowiązek czytania
Każda książka w domu to wyrzut sumienia. Stoi na półce i patrzy na nas z niemym oskarżeniem: „Dlaczego jeszcze mnie nie przeczytałeś?”. Ludzie, którzy mają wiele książek, żyją więc w permanentnym poczuciu winy. Nawet wakacje nad morzem nie są od tego wolne, bo zawsze pojawia się myśl: „Może jednak zamiast leżenia na plaży przeczytam coś o historii mezopotamskiej irygacji?”.
Nadmiar wiedzy szkodzi
Czytanie książek prowadzi do niebezpiecznego zjawiska – poszerzenia horyzontów. To z kolei skutkuje trudnościami w codziennym życiu. Człowiek zaczyna zadawać pytania, podważać autorytety, a nawet kwestionować reklamy telewizyjne. W konsekwencji staje się społecznie nieprzystosowany, bo zamiast oglądać seriale w niedzielę, woli rozmawiać o filozofii egzystencjalizmu.
Książki jako zagrożenie fizyczne
Ciężkie i nieporęczne
Nie da się ukryć – książki są ciężkie. Przeprowadzka z biblioteczką oznacza największe wyzwanie logistyczne w życiu. Zamiast przewieźć rzeczy w dwóch kursach, potrzebny jest osobny transport tylko dla literatury. Plecy cierpią, znajomi odmawiają pomocy, a książki… dalej wyglądają tak samo.
Zagrożenie w nocy
Każdy, kto trzyma książki nad łóżkiem, wie, że to broń masowego rażenia. Jedna nieprzemyślana półka i w środku nocy na śpiącego spada opasłe dzieło „Historia Europy”. Skutki mogą być gorsze niż oglądanie horroru.
Dlaczego więc wciąż mamy książki?
Mimo wszystkich opisanych wad, książki wciąż istnieją w naszych domach. Być może to sentyment, tradycja, a może chęć pokazania innym, że jesteśmy bardziej kulturalni niż w rzeczywistości. W istocie książki to dziwny paradoks – niby niepotrzebne, a jednak bez nich mieszkanie wydaje się puste.
A zatem, jeśli ktoś nadal upiera się, by posiadać książki, musi liczyć się z tym, że będą one zajmować miejsce, kosztować pieniądze, wywoływać konflikty i obciążać kręgosłup. Ale skoro tyle osób nie wyobraża sobie życia bez nich, to może właśnie w tym tkwi ich największa wada – są zbyt kuszące, by z nich zrezygnować.



Opublikuj komentarz